wtorek, 15 lipca 2014

HEJKA!!!!!

Kochani robię coś na spontanie!!!!!
Kto ma ochotę prowadzić ze mną tego bloga proszę pisać One Shoty na moje gg albo email!!!
Moje gg: 47565483
Mój email: wika2583@wp.pl
Pisajcie kochani bo szkoda mi tego bloga :(

wtorek, 1 lipca 2014

WAŻNE!

Jakby tu zacząć...
Dobra..najlepiej prosto z mostu.
A więc jutro usuwamy bloga.
Jest mi bardzo przykro z tego powodu. Przepraszam że Was zawiodłam.
Dlaczego ja..? Bo to ja się do tego w największym stopniu przyczyniłam...
Przepraszam.
                                                                                    Patataciastko:**


Hejka kochani!!!
Słuchajcie usówamy bloga ponieważ nie mamy już do niego weny, i proszę Patatę żeby się nie obwiniała o to, ponieważ my obie tak zdecydowałyśmy........ale założyliśmy nowego bloga.......też o Raurze macie linka: klik mamy nadzieję że się spodoba :) Kocham was <3
                                                                                                 #Wiktoria Lynch#

wtorek, 3 czerwca 2014

NEW BLOG!!!!

Hejcia kochani!!!! Tu #Wiktoria Lynch# założyłam nowego bloga, mam nadzieję, że się spodoba :) klik :) Kocham was <3

wtorek, 27 maja 2014

HEJKA!!!!

Słuchajcie kochani!!!!! Mam dla was wiadomość. Rozdziały będą się pojawiać rzadziej ponieważ...............Jestem w ciąży. Stało się co zrobić. Nie rezygnuję z prowadzenia bloga, tylko będę mniej pisać niż dotychczas. Przepraszam.
                                                                                                          #Wiktoria Lynch#
Co ja mogę dodać od siebie...? Hm... na pewno nic mądrego...
Rozdziały będą rzadko, ale będą. Obiecujemy.
Co do wiadomości..szok był.. nie przeczę.
Kończąc, życzę mojemu pokemonkowi zdrowia i siły... psychicznej jak i fizycznej.
                                                                                                            Patataciastko:**

poniedziałek, 26 maja 2014

ROZDZIAŁ 10

(...) -Chłopie... będzie dobrze... zobaczysz...- czyj to głos? A co najważniejsze... czyja to ręka klepie mnie w pocieszającym geście po plecach?! Przecież doktor Grover stoi koło Lau i ją bada. Eee... jak on stoi tam... to kto stoi za mną?! Starłem słone łzy z policzków, po czym podniosłem się z klęczek. Spojrzałem na tą osobę... Mojej miny określić słowami na pewno się nie dało...
A..a..ale jak? Ja.. jakim cudem?
- Pan Marano? - zapytałem oszołomiony jego obecnością.
- Tak, przecież nie mógłbym zostawić mojej jedynej córeczki - powiedział spokojnie, ale z widocznym smutkiem - Rozwodzę się z Kate ( mama Lau ) jak ona mogła tak potraktować Laurę. Wybacz mi za to co powiedziałem.
- Nie wiem czy powinien pan mnie przepraszać. Powinien pan raczej przeprosić Lau......- nie dokończyłem bo z sali wyszedł lekarz. - I co z nią?! - zapytałem niespokojnie.
- Wszystko na razie jest dobrze, ciąża nie jest zagrożona i rozwija się prawidłowo, ale to najprawdopodobniej z się stało na tle nerwowym. Ona jest w ciąży, nie może się denerwować - powiedział lekarz.
- Tak, dobrze, rozumiem, dopilnuję tego - powiedziałem - Mogę do niej wejść?
- Proszę wejdź, tylko ostrzegam... Ona jest tak trochę zdołowana tym wszystkim, więc proszę rozmawiać z nią spokojnie. Zaraz przyniosę wypis - powiedział doktor, i ruszył do lekarskiego, a ja odwróciłem się do ojca mojej Lau.
- Wejdzie pan ze mną? - zapytałem.
- Nie, ty powinieneś wejść sam - powiedział i klepnął mnie przyjacielsko w plecy, już miałem wchodzić, ale jeszcze - I nie mów do mnie pan, tylko Sam ( ojciec Lau ).
- Dobrze.......Sam - powiedziałem trochę niepewnie i wszedłem do sali mojej ukochanej........
Moim oczom ukazała się drobna brunetka. Siedziała w pozycji pół leżącej na łóżku. Jej wzrok utkwiony był w jednym punkcie. Podążyłem za jej wzrokiem. Okno. To w nie Lau się tak wpatrywała. Zamknąłem za sobą cichutko drzwi.
-Wiesz co Ross? - na dźwięk jej głosu, znieruchomiałem. Myślałem że ona nie wie że tu jestem. Przecież nawet mnie nie zobaczyła. To jak ona...? -Czasami zastanawiam się czy to wszystko ma jakikolwiek sens. - zmieszany słowami dziewczyny ruszyłem powoli w stronę jej łóżka. Złapałem jej bladą, maleńką dłoń w moją. Jaka ona jest krucha... Lau nie odrywając wzroku od krajobrazu za oknem lekko przesunęła się, aby zrobić mi miejsce. Usiadłem po jej lewej stronie.
-Co masz dokładnie na myśli? - spytałem drżącym głosem. Matko!? Co ta dziewczyna ze mnie robi!?
-To..- wzięła głęboki oddech - To nie powinno się nigdy stać. Jesteśmy z innych światów i... - zaniepokojony jej słowami przerwałem jej.
-Żałujesz...? Żałujesz tej nocy i tego... co się między nami wydarzyło? - mój głos nie był ostry. On tylko zdradzał mój niepokój i niepewność. Lau oderwała wzrok od okna i spojrzała na mnie. Jej oczy były czerwone i opuchnięte od płaczu. -Lau... - wyszeptałem po czym przyciągnąłem ją do siebie. Delikatnie objąłem jednym ramieniem dziewczynę w tali. Zaś drugą dłonią przeczesywałem jej faliste kasztanowe włosy. -Dlaczego masz wątpliwości? Przecież wiesz, że cię kocham. Was kocham. - dodałem po chwili.
-Ross... nie o to chodzi...- urwała łkając w moją koszulkę.
-To mi wytłumacz. Proszę... I przestań płakać - jak na zawołanie dziewczynie polało się jeszcze więcej łez.
-Chodzi o to, że... że.. To nie mało być tak.. - moje oczy ledwo trzymały się w oczodołach.
-Jak to? Nie rozumiem. - coraz bardziej bałem się gdzie ta konwersacja może nas doprowadzić.
-Nie zrozum mnie źle... ale ja nie miałam wyboru... Z jednej strony ten stary, samotny dziad, a z drugiej nachalny kobieciarz. Co ja miałam zrobić?! Nie miałam zasranego wyboru! - na końcu podniosła głos.
-Jaki samotny kobieciarz?! I jaki nachalny dziad? - z przerażenia język zaczął mi się plątać. -Błagam, powiedz wprost, bo nic nie rozumiem.
-Musiałam ci się w końcu dać przelecieć, żeby nie mieć ślubu z tym dziadem! Błagam nie miej mi tego za złe, ale to już dla mnie za dużo!- szczęka mi opadła. Po prostu mnie zatkało. Nie potrafiłem wymówić ani jednego słowa. -Ciągle się do mnie dobierałeś, a matka chciała mnie wydać w ręce jakiegoś starego typa, który chciał bym była tylko przez niego, tylko i wyłącznie przez niego rozdziewiczona.. I wtedy wpadłam na pewien pomysł. Polegał on na tym, aby stracić z tobą dziewictwo jednocześnie wywijając się z małżeństwa. Ale wszystko poszło wspak! Zamiast się od ciebie oddalić.. jeszcze bardziej przybliżyłam, a do tego mamy dziecko! Ja mam przecież tylko 15 lat! Co ze szkołą?! - biadoliła rozpaczliwie, a ja stałem jak słup soli i nie wiedziałem co zrobić.
- Ale....ale....jak.....co? Jak mogłaś?! - krzyknąłem nagle.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że to się tak skończy - powiedziała nadal załamana.
- Jezu, to ja miałem cię przelecieć i rzucić, a nie ty mnie - mówiłem już spokojnym tonem, a ona na mnie spojrzała i zaczęła jeszcze bardziej płakać. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie co powiedziałem.
- Lau.......nie chodziło mi o to teraz ja cię kocham ale.........- nie dała mi dokończyć.
- Nie chcę cię nigdy więcej widzieć!!!! Wyjdź i nie wracaj!!!!!!!! Nienawidzę cię!!!!!!! - krzyczała na cały szpital - A dziecka nie zobaczysz, sama je wychowam!!!! - warknęła na koniec, a ja poczułem jak moje nogi uginają się pode mną. Gdybym się nie podparł o ścianę, jestem pewien że zaliczyłbym glebę.
-Lau... błagam... - zacząłem lecz ta odwróciła się ode mnie, poświęcając całą swoją uwagę widokowi za oknem, a jednocześnie mnie ignorując. -Lau... - ponowiłem próbę, lecz ta mi przerwała.
-Nie. Mów. Do. Mnie. Lau.- mówiła już o wiele spokojniejszym głosem -Wszystko co było między nami skończone.- mimo że jej słowa raniły mnie jedno po drugim starałem się myśleć racjonalnie.
-A gdzie zamieszkasz? Przecież....
-Wyjdź!!! - wrzasnęła jak jeszcze nigdy. Spuściłem głowę i zrobiłem tak jak kazała... wyszedłem ze szpitala...


*Oczami Laury*
Zaraz po jego wyjściu sięgnęłam do torebki po moją komórkę. Wystukałam pospiesznie zaufany numer na klawiaturce, po czym przyłożyłam komórkę do ucha. Zdążyło minąć kilka sygnałów zanim odebrała...
~Grace?
~Lau!? Co się stało!?
~Jestem w szpitalu...
~W... w szpitalu!? Co się stało!?
~Spokojnie... Wszystko jest w porządku...
~Ale...
~Proszę cię Grace... Żadnych zbędnych pytań. Chciałam się ciebie tylko zapytać czy mogłabym u ciebie zamieszkać na parę dni...
~Ale to oczywiste przecież.. ale co się stało z tobą i...
~Błagam przestań...
~No dobrze... zaraz przyjadę z bratem po ciebie.
~Dziękuję...


Hejcia kochani!!!! Przepraszam dzisiaj nie jestem w stanie pisać notki, ponieważ śmieję się jak opętana :) Oddaję głos Patataciastko:**
                                                                                                         #Wiktoria Lynch#


Pokemonek oddał mi głos...wow xD
Tak więc... powracając do tematu... ale przecież nie było żadnego...
No nie ważne. Odbija mi. Wybaczcie. Mam nadzieje że rozdzialik się podoba. Pisajcie swe opinie :D
Macie ochotę...to wpadać:
 http://story-of-two-amazing-people.blogspot.com/
                                                                                                         Patataciastko:**



sobota, 24 maja 2014

HEJCIA KOCHANI!!!!!

Hejka, tu #Wiktoria Lynch#, albo jak mówi na mnie Patata Ciastko:* Pokemonek:*. Chcę wam powiedzieć, że założyłam nowego bloga, mam nadzieję, że go odwiedzicie, i będziecie komentować :) Oto on: klik Kocham was <3
                                                                                                        #Wiktoria Lynch#

sobota, 17 maja 2014

HEJA!!!!

Heja kochani, przepraszam, że na razie nie ma rozdziału, ale już się piszę, mam do was wielką prośbę. Bo jest dziewczyna która prowadzi niesamowitego bloga, ale niestety nikt go nie czyta :( Ja kocham tego bloga, i mam nadzieję, że wejdziecie na niego i skomentujecie. Tu macie linka: http://opwiadaniaorossielynchuir5.blogspot.com/ Proszę komentujcie go!!!!! Kocham was ♥♥♥
                                                           
                                                                                            #Wiktoria Lynch#

wtorek, 13 maja 2014

ROZDZIAŁ 9

I wtedy się zaczęło... Pijany Jake zaczął okładać mnie swoimi łapskami. Tsaa... okładać... gdyby mnie jeszcze nimi trafił. Patrzyłem litościwym wzrokiem na niego, tak około dziesięciu sekund. Gdy już się w końcu zmęczył, zarzuciło nim lekko. Wprost na kant szafki, ale na szczęście w porę go złapałem.
- I po co ci to było chłopie? - zapytałem z ironią w głosie.
- Bo ja nie pozwolę, żeby zamieszkała tu jakaś lafirynda, po tym jak zrobiłeś jej dziecko!!! - krzyknął wyswobadzając się z mojego uścisku - A co z Lau?! Z nią też będziesz miał dziecko, to ona powinna tu zamieszkać!!! Przecież tak bardzo ci na niej zależało! - krzyczał dalej wymachując energicznie rękoma.
- Ale to właśnie Lau będzie tu mieszkać, to ona jest tą dziewczyną!!! - warknąłem na niego. Chłopak zmrużył brwi i patrzył na mnie intensywnie. Pewnie jego zapity móżdżek nie ogarnia tego wszystkiego. Po chwili niepewności na jego ustach pojawił się szczery uśmiech.
-Lau? Tą dziewczyną jest Lau? Zostanę wujkiem? - majaczył z wielkim bananem na twarzy. Przewróciłem oczami. I właśnie w tym momencie podskoczyli do nas pozostali domownicy.
-Ale jak ty to sobie wyobrażasz? - syknęła Maia.
- Normalnie - odpowiedziałem spokojnie.
- Ale ty się na ojca nie nadajesz!!! - krzyknęła - Ten bachor zniszczy ci życie - powiedziała, a ja się porządnie wkurwiłem. Nie będzie mi szmata obrażać potomka!
- To nie jest bachor, tylko moje dziecko! Ile razy mam ci to powtarzać!!! - wykrzyczałem jej w twarz.
- Zamknij się Maia, Ja chcę być wujkiem!!! - dołączył się Jake, nadal szczerząc się z ogromnym uśmiechem.
- No właśnie! Ja też - dopowiedział Mike - A ty nie chcesz być ciocią?
- Nie, nie chcę!!! - wykrzyknęła i wybiegła z salonu, w którym się znajdowaliśmy.

*Oczami Lau*
Słyszałam same doniosłe wrzaski. A co jeśli przeze mnie wyrzucą Ross'a z domu? Co jeżeli wszyscy skończymy na ulicy? A co z dzieckiem...?
-Ty dziwko! Co ty tu jeszcze robisz!? - gwałtownie odwróciłam głowę w stronę, z której wydobywał się niesamowicie piskliwy i nieprzyjemny głos. Moim oczom ukazała się obca dziewczyna. Jej brązowe, pofalowane włosy opadały zmysłowo na ramiona. Oczy płynęły żywą kawą, a w nich dostrzegłam żarzące się iskierki. Nie radości czy miłości... tak jak u Ross'a. Tylko wściekłości, a wręcz furii. Zlękniona skuliłam się lekko, gdy zaczęła do mnie podchodzić. - Pytam się ciebie! Co ty tu jeszcze robisz?! Wypierdalaj stąd! - Darła się w nieba głosy. Przez moje zaszklone oczy już nic nie widziałam. Kompletnie.
- Zostaw ją w spokoju!!!! - nagle znikąd pojawił się Ross.
- Bo co?! - krzyczała dalej Maia.
- Bo to moja dziewczyna, i po drugie jest w ciąży i nie może się denerwować!!!! - Ross także krzyczał. Kiedy oni się kłócili mnie nagle zaczął boleć brzuch, ale oni tego nie zauważyli. Po chwili była tylko ciemność.

*Oczami Rossa*
Kłóciłem się z Maią, gdy nagle zaważyłem, że Lau leży na ziemi nieprzytomna. W moim gardle pojawiła się gula, przez co nie potrafiłem się wydrzeć na Maię, że to jej wina. A zresztą i tak już spieprzyła dziwka jedna. Bez słowa podbiegłem do Laury. Podłożyłem dłoń pod jej kark. Przyłożyłem głowę do jej klatki piersiowej, aby sprawdzić czyjej serce bije...Bije czyli żyje!! Tylko co ja mam teraz zrobić?! Przecież na motorze nie dam rady jej zawieść, a pogotowie do tej niebezpiecznej części miasta nie dojedzie. Nie ma bata.
-Stary...- usłyszałem głos Jake'e. Kiedy on się tu znalazł? -Zawiózłbym was, ale po pijaku raczej nie da rady... Ty weź mój samochód. - powiedział na jednym tchu rzucając we mnie kluczykami do swojego nowego audi. Spojrzałem na niego z wdzięcznością. Energicznie podniosłem się z klęczek i wziąłem Lau na ręce. Była leciutka niczym piórko, a wyglądała tak niewinnie...
- Nie martw się skarbie, zaraz będziesz w szpitalu, wszystko będzie dobrze - mówiłem do niej spokojnie kiedy byliśmy w drodze. Jednak moje serce waliło jak oszalałe, a ręce drżały z przerażenia. Co jeśli coś im się stanie!? Co jeśli mojej małej Lau i mojemu małemu słoneczku coś zagraża? Do jasnej cholery!! Dlaczego zawsze musi się coś stać?! Naprawdę mi na nich zależy. Jak na nikim innym... No nie wliczając Jake'a i Mike'a, bo Mai to nawet nie liczę do znajomych! Od dzisiaj jest dla mnie skończonym zerem! Nikim! Jak ona mogła tak potraktować Lau?! To ja zawsze dbałem o nią jak o siostrę i przygarnąłem, a ona tak mi się odwdzięcza! Nie rozumiem jej i nawet nie chcę!
Zanim zdążyłem się obejrzeć, dojechaliśmy na miejsce. Zaparkowałem niedaleko wejścia, po czym jak oszalały wyleciałem z samochodu. Podniosłem ostrożnie dziewczynę, leżącą na tylnych siedzeniach i wyjąłem z samochodu. Miała nadal zamknięte oczy...
-Ratujcie ją ktoś!! Niech ktoś pomoże!!!- darłem się biegnąc z dziewczyną na rękach przez korytarz pełen ludzi. Niespodziewanie zza zakrętu wyłonił się lekarz prowadzący ciążę Laury. Jak mu było... Gra... Gru...Gro... Grover! Tak, doktor Grover!
-Proszę pana!- zawołałem, aby mógł mnie zauważyć, jak i rozpoznać. -Doktorze Grover!! Tutaj!! - lekarz gdy tylko mnie ujrzał uśmiechnął się lekko. Lecz po chwili jego uśmiech znikł tak szybko, jak i się pojawił. Zakasał swój biały kitel i podbiegł do mnie.
-Co jej jest?! Coś ty jej zrobił?! - warknął na mnie zły, a jednocześnie zaspokojony stanem swojej młodej pacjentki. Ruchem ręki pokazał mi, że mam podążyć za nim. Szliśmy i szliśmy, a droga do jakiejkolwiek z sali dłużyła się i dłużyła. W końcu łysawy mężczyzna skręcił w stronę jednych z drzwi. Weszliśmy do środka jakiejś operacyjnej sali... chociaż sam nie wiem, nie znam się.
-Ja jej nic nie zrobiłem prze-pana! Nawet bym jej nie tknął! Po prostu pokłóciła się z jedną z moich... znajomych - zapewniałem go gorączkowo, kładąc delikatnie Laurę na pryczę. Ciało dziewczyny ani drgnęło. Po zrobieniu wszystkiego co w mojej mocy ukucnąłem obok brunetki i wziąłem jej malutką, kruchą oraz bladą dłoń w swoją. Lekarz w tym czasie zaczął gorączkowo robić wszystkie potrzebne badania. Co ja jej zrobiłem?! Mała miała całe życie przed sobą, a ja przez moje bezczelne i dziecinne zachcianki to wszystko spieprzyłem! Mogła mieć cudowne życie i się nim cieszyć! A ja to spieprzyłem...
-Spieprzyłem!!!- wściekły sam na siebie, ryknąłem na cały szpital waląc pięścią o lodowatą posadzkę. No i proszę! Moja chwila słabości nadeszła...łzy.. to ich się przez całe życie bałem najbardziej.
-Chłopie... będzie dobrze... zobaczysz...- czyj to głos? A co najważniejsze... czyja to ręka klepie mnie w pocieszającym geście po plecach?! Przecież doktor Grover stoi koło Lau i ją bada. Eee... jak on stoi tam... to kto stoi za mną?! Starłem słone łzy z policzków, po czym podniosłem się z klęczek. Spojrzałem na tą osobę... Mojej miny określić słowami na pewno się nie dało...



Hejka kochani, dzisiejszy rozdział napisała dla was Patata Ciastko:** Ja niestety nie mam weny :( Ostatnio mam dużo na głowie, i nie mam czasu :( Ale troszeczkę napisałam, ale jednak bardzo mało :( Proszę komentujcie :)
                                                                                              #Wiktoria Lynch#
Hejcia! Mam nadzieje że się podoba :D Mały poślizg... wiemy, ale tak jakoś wyszło.
Razem z pokemonem :* prosimy o komentarze :) Także... motywujcie nas kochani :D
Jakbyście mieli ochotę zapraszam :
http://story-of-two-amazing-people.blogspot.com/ 
                                                                                             Patata Ciastko:**


sobota, 10 maja 2014

HEJKA!!!!!

Hejka!!! Słuchajcie tu #Wiktoria Lynch# mam do was prośbę, bo mam jeszcze jednego bloga i nikt na niego nie wchodzi i może macie ochotę............ Tu macie link: www.lynchowie.blogspot.com Piszę to ponieważ nikt nie komentuje :((( Oczywiście tamtego bloga :(((( Zapraszam!!!! Proszę wchodźcie i komentujcie!!! A rozdział pojawi się może jutro :) Kocham was <3
                                                                                                      #Wiktoria Lynch#

środa, 7 maja 2014

ROZDZIAŁ 8

Gdy byliśmy już na miejscu weszłam do środka, a za mną Ross. Idąc korytarzem słyszałam jak rodzice kłócą się w kuchni, więc postanowiłam po cichutku pójść do swojego pokoju. Gdy byliśmy już z Rossem w moim królestwie wyciągnęłam walizkę, otworzyłam garderobę i zaczęłam się pakować. Ale jeszcze rozejrzałam się po moim pokoju:
Blondyn stojąc niedaleko mnie, przypatrywał mi się z uwagą. Trochę mnie to krępowało, więc po jakimś czasie zwróciłam się do niego:
- Czemu się tak na mnie patrzysz? - w moim głosie dało się wyczuć nutkę skrępowania. Blondyn jakby się dopiero ocknął, zaczął powoli do mnie podchodzić. Spanikowana odwróciłam wzrok w stronę mojej walizki. Czym bardziej czułam zapach jego perfum tym bardziej moje serce zaczęło łomotać.
- Co się dzieje? Boisz się mnie? - zapytał, kiedy znalazł się przy mnie.
- N-nie - jąkałam się lekko przestraszona. Nie wiem czemu się go bałam.
- Hej, nic ci przecież nie zrobię - szepnął mi w ucho, i odwrócił mnie do siebie. Spojrzałam mu w oczy, a on zaczął się do mnie przybliżać i kiedy musnął moje usta, cały strach się ulotnił. Zaczęliśmy się namiętnie całować, po chwili chłopak złapał mnie za uda i podniósł do góry, a ja owinęłam swoje nogi wokół jego tali, i cały czas mnie całując położył mnie delikatnie na łóżko, a sam położył się na mnie, już łapał za dół mojej bluzki, kiedy do mojego pokoju weszli rodzice. Ross oderwał się ode mnie gwałtownie po czym wyprostował się niczym sztacheta w płocie. Ja za to stanęłam za blondynem trzęsąc się lekko z obawą przed reakcją rodziców.
- Co tu się wyrabia!?-Wrzasnął mój ojciec.-Stałem po twojej stronie a ty?! A ty rzucasz się w ramiona jakiegoś tępego blondyna?! Mam cię dość! Wynoście się stąd!-W kącikach moich oczu pojawiły się łzy. Słone łzy. Ojciec, który mimo swojej cholernej pracy interesował się mną bardziej niż matka, chce mnie teraz wyrzucić z domu. Przez co? Przez to, że nie chciałam się przespać z jakimś obcym dwudziestoczteroletnim oblechem! To okropne, jak moja własna matka swoimi durnymi urojeniami spieprzyła mi życie! Wyszłam zza pleców Rossa i podeszłam do ojca.
-Myślałam że chociaż tobie odrobinę na mnie zależy! Ale widzę, że dla ciebie się nic nie liczy! Nawet własny wnuk!-Wygarnęłam ojcowi prosto w twarz. Kątem oka zauważyłam chytry uśmieszek mojej matki. Co to ma wszystko znaczyć do cholery?!
-Widzisz kotku...-Wymruczała kobieta spoglądając na mężczyznę.-Mówiłam ci że ona zawsze jest taka pyskata. Tylko jak ty jesteś w domu udaje aniołka. To jest niegodziwa bezwstydnica.-Mogę przyrzec że moja twarz zrobiła się czerwieńsza od samego pomidora. Gdyby nie Ross rzuciłabym się na nią z pazurskami. Rodzice wciąż patrzyli się na nas z obrzydzeniem jak i zaciekawieniem.
-Nie warto Lau... Nie warto...- szeptał blondyn podczas gdy ja siłowałam się z jego umięśnionym ramieniem.-Masz wszystko? - przestałam się szarpać, przez co chłopak zluźnił uścisk. Przytaknęłam lekko głową na jego pytanie, po czym odwróciłam się do rodziców.
-Tak jak pragnęłaś już od dawna... wyprowadzam się stąd.-Zwróciłam się do rozpromienionej matki. Byłej matki. Zaś ojcu posłałam spojrzenie pełne bólu i smutku.-Myślałam że chociaż ty mnie kochałeś.-Wyszeptałam z oczami pełnymi łez. Ross widząc, iż nie jestem w stanie się ruszyć z miejsca, objął mnie lekko i odciągnął od ludzi, którym zawdzięczam te nędzne życie. Nie zdążyłam się obejrzeć, a już szłam z Rossem ramię w ramię przez miasto. Jak na chłopaka przystało ciągnął za sobą moją walizkę. Spojrzałam na jego twarz. Wydawała się być zamyślona, a nawet bardzo. Jego oczy skierowane były na jakiś daleko oddalony punkt przed nami.
- Ty mnie kochasz? - zapytałam wyrywając chłopaka z zamyślenia. Ten zaś spojrzał na mnie zdziwiony.
- Przecież wiesz, że cię kocham.........was kocham - dodał po chwili i zatrzymał się, po czym mnie pocałował. Odwzajemniłam gest. Chwilę potem dalej wędrowaliśmy do jego domu.

*Oczami Rossa*
Laura wydawała się być zamyślona i smutna. W końcu się jej nie dziwię. Tacy rodzice to jakaś masakra! Nie wiem jakim cudem ona mogła z nimi wytrzymać pod jednym dachem. Chociaż... ja też nie miałem przecież lekko. Chyba los nas dobrze dobrał. 
-To tutaj.-Oznajmiłem dziewczynie uśmiechając się nieśmiało. Nieśmiało? Co się ze mną dzieje?! Ja nieśmiały przy dziewczynie?! Laura zachichotała pod nosem.
-Przecież już tu byłam. Nie pamiętasz?-Chichotała, lecz nagle coś musiało przejść jej przez myśl, ponieważ jej wyraz twarzy spoważniał. Patrząc w jej oczy dojrzałem niepewność przeplataną ze smutkiem.- Nie pamiętasz?-Powtórzyła szeptem. W kącikach jej oczu ujrzałem łzy. Dopiero wtedy domyśliłem się o co jej chodzi.
- Cooo? To nie tak! Ja nic nie piłem! Pamiętam wszystko!
- Przysięgasz? - zapytała łamliwym głosem.
- Tak, przysięgam. Pamiętam każdy dotyk i pocałunek, to była najlepsza noc w moim życiu - powiedziałem i ją pocałowałem, tak jak jeszcze nigdy. W ten pocałunek wlałem wszystkie emocje jakie mną szargały, i kiedy się od siebie oderwaliśmy powiedzieliśmy jednocześnie:
- Wow - nic więcej z siebie nie wykrztusiliśmy tylko weszliśmy do środka. Już w korytarzu moją twarz ogarnął przyjemny zapach papierosów... Chwila! Przecież... kobiety w ciąży nie powinny wdychać tytoniu. Cholera! Nie pomyślałem o tym!
-Lau... - Gdy dziewczyna zwróciła ku mnie swój wzrok kontynuowałem - Zostań tu. Zaraz przyjdę muszę coś załatwić. Usiądź sobie. Zaraz będę. - zapewniłem ją, po czym ucałowałem jej zarumieniony polik. Gdy dłonią musnąłem jej drugi policzek dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie. Ruszyłem w stronę salonu, gdzie zapewne siedziała reszta chołoty. Wszedłem do środka, a tam aż szaro od dymu.
- Jezu, ale nadymiliście!!!! Kurwa, a ja muszę wam coś powiedzieć!!!! - wydarłem się na całe gardło.
- Co się stało?! - zapytała Maia ( Jest w bohaterach :D )
- Od tej pory nie ma libacji i palenia papierosów w domu!!!! Rozumiecie?! - krzyczałem dalej.
-  A co w ciąży jesteś? - zapytała Maia ze śmiechem.
- Ja nie, ale moja dziewczyna TAK - powiedziałem zły a Maia która teraz piła właśnie piwo, wypluła ciecz na podłogę.
- Ale jak to, będziesz wychowywał cudzego bachora?! Oszalałeś!!! - piszczała wściekła Maia.
- To nie jest bachor, tylko dziecko, i nie jest cudze tylko moje!!!! - krzyknąłem zdenerwowany.
- Jak to? Ty będziesz miał dziecko? - zapytała zdziwiona a jednocześnie oburzona brunetka.
- Tak, a teraz ten dym wykurzyć stąd, i ten alkohol, bo od tej pory moja dziewczyna i nasze dziecko, które jest w drodze będą mieszkali z nami!!! - wrzeszczałem, a oni wszyscy otworzyli buzie ze zdziwienia. Jake jako pierwszy ogarnął się z szoku i podszedł do mnie.
-A jeśli się nie zgodzimy to co? - czy mnie oczy mylą czy on mi się właśnie stawia? Ojj nie.... tak być nie może. Jak na szefa przystało, wypiąłem dumnie swoją pierś i spojrzałem na upitego chłopaka.
-Chcesz się przekonać? - W tej chwili podszedł do nas Mike. A raczej podszedł od tyłu do Jake'a chwytając go za ramię, jednocześnie szepcząc mu:
-Daj spokój. Chodź. - mięśnie rozjuszonego Jake'a napięły się, a chwilkę potem odepchnęły szatyna (Mike'a) na odległość paru metrów. Co jak co ale alkohol zawsze na niego źle działa.
-To też nasz dom i my też mamy prawo mieć zdanie! - warknął Jake podchodząc jeszcze bliżej do mnie. Teraz już czułem jego cuchnący alkoholem oddech. Odepchnąłem go jak najprędzej od siebie.
-Chyba zapomniałeś o tym że to JA tu jestem szefem i to Ja decyduje co i jak. A tak po za tym to cuchniesz jak pies! - Jake po raz kolejny zmierzył go wściekłym spojrzeniem. I wtedy się zaczęło....


Heja!!! Co tam kochani? Wiem rozdział jest trochę późno, ale mam nadzieję, że wam się spodoba, ponieważ to pierwszy rozdział napisany z Patata Ciastko:*
                                                                                                      #Wiktoria Lynch#
Witam kochani! Mam nadzieje, że rozdzialik przypadł Wam do gustu :)
Ps: Komentujcie, obserwujcie, dawajcie głosy w sondach... bo to daje kopa! xD
                                                                                                              Patata Ciastko:*
                                                                                                   

poniedziałek, 5 maja 2014

HEJKA MISIAKI !!

Witam Was wszystkich!
Od  razu przejdę do konkretów.....a więc......od dziś pomagam #Wiktorii Lynch# w prowadzeniu bloga!
Zaskoczeni? Szczerze ja bardzo! Nie spodziewałam się tego po sobie xD
Mam nadzieję, że spodoba się Wam owoc naszej współpracy :)
Ps: Komentujcie! To naprawdę pomaga!!
Pozdrawiam i życzę miłego czytania!!



Patata Ciastko :**


Heja!!! Jak widzicie wyżej, to od dziś już nie jestem tu sama :) Cieszę się z tego, ponieważ wiem, że będzie nam się razem dobrze pracowało bo Patata Ciastko :** Jest super dziewczyną :) I tak jak pisze wyżej KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ :)

                                                                                                               #Wiktoria Lynch#

sobota, 3 maja 2014

ROZDZIAŁ 7

*Oczami Laury*
Obudziłam się na łóżku ginekologicznym, tylko co ja tu robię. Chwilę potem zauważyłam jak do gabinetu wchodzi moja mama, a za nią........Ross. O NIE!!!!
- Jak mogłaś się przespać z jakimś chłopakiem?! - zaczęłam na mnie krzyczeć. Acha, czyli Ross jej nie powiedział, że to z nim się przespałam.
- Niech pani na nią nie krzyczy!!! Ona nie może się denerwować!!! - krzyknął zły Ross. O co mu chodzi, dlaczego nie mogę się denerwować.
- Nie obchodzi mnie to!!! - krzyczała moja mama - Mogła się nie puszczać z jakimś fagasem!!! A w ogóle co cię to obchodzi, nawet jej nie znasz!!!! - krzyczała dalej, a ja się bałam odezwać.
- A tu się pani myli, bo ją znam i to ja jestem tym ,,fagasem'' z którym ona się przespała, więc jestem także ojcem tego dziecka, i nie życzę sobie, żeby pani ją denerwowała!!! - krzyknął Ross, a ja zdziwiona zapytałam:
- Jakiego dziecka? - lecz nie uzyskałam odpowiedzi.
- Co? To ty się z nią przespałeś, i jeszcze śmiesz na mnie krzyczeć, ty pewne nawet nic do niej nie czujesz!!! - krzyknęła moja mama.
- Dla pani wiadomości ja kocham ją i nasze dziecko!!! - wykrzyczał Ross.
- Jakie dziecko do cholery?! - krzyknęłam ja zła.
- Jesteś w ciąży - powiedziała spokojniej moja mama, a mnie zamurowało - Podziękuj tej blondyneczce, a  jeżeli go nie usuniesz - tu wskazała na mój brzuch - nie chcę cię widzieć na oczy!!! - wykrzyczała mi w twarz, a ja i Ross spojrzeliśmy na nią zaszokowani. Jezu jestem w ciąży, ale nie mogę usunąć tego dziecka, muszę sobie poradzić.
- Ja nie usunę tego dziecka - powiedziałam spokojnie, a po moich policzkach spłynęły łzy, zauważyłam jak moja mama kipiąc złością wychodzi i jak Ross wzdycha z ulgą.

*Oczami Rossa*
Cieszę się, że Lau nie usunie naszego dziecka, może i jestem chuliganem, ale też mam uczucia. Podszedłem do Laury, która płakała i ją przytuliłem, a ona wtuliła się we mnie jak w misia.
- Co ja teraz zrobię? - zapytała Lau - Nawet nie mam gdzie się podziać - łkała.
- Zamieszkasz u mnie - powiedziałem pewnie.
- Ross, ja wiem teraz chcesz dobrze, ale to ci się znudzi i mnie zostawisz....- zaczęła, ale przerwałem jej pocałunkiem ona go odwzajemniła.
- Przyrzekam, że wy mi się nigdy nie znudzicie, zamieszkaj ze mną będzie dobrze - poprosiłem i delikatnie dotknąłem jej brzucha.
- Dobrze - odpowiedziała i znowu mnie przytuliła.
Tą chwilę jednak przerwał lekarz, który wszedł.
- O widzę, że się obudziłaś - powiedział dość radośnie - Gdzie się podziała twoja mama? Muszę z nią ustalić który lekarz będzie prowadził twoją ciążę - dokończył.
- Moja mama nie chce mnie widzieć, więc ja wszystko z panem ustalę - powiedziała spokojnie Lau, a lekarz skinął głową na potwierdzenie.

*Oczami Laury*
- No więc kto ma prowadzić twoją ciążę? - zapytał lekarz.
- No ja bym chciała, żeby pan - powiedziałam.
- No więc załatwione - powiedział - Tu masz kartę ciąży i możecie iść do domu.
- Dziękuję. Do widzenia - powiedziałam i razem z Rossem opuściliśmy gabinet i skierowaliśmy się do mnie do domu po rzeczy..........


Heja!!! I jest rozdział, nie jest za ciekawy, mnie się nie podoba, ale cóż życie :)
                                                                                                     #Wiktoria Lynch#

piątek, 2 maja 2014

ROZDZIAŁ 6

- Jak to moja córka nie jest dziewicą?! - zaczęła krzyczeć - To jakaś pomyłka!!!
- Niestety, to nie jest pomyłka. I niech pani się uspokoi, bo panią wyproszę - odpowiedział spokojnie lekarz.
- Mamo, mówiłam ci, nie wierzyłaś, to teraz nie krzycz - powiedziałam spokojnie.
- Porozmawiamy w domu - powiedziała do mnie, i zwróciła się do lekarza - Do wiedzenia.
- Do widzenia - odpowiedział lekarz, a my z mamą wyszłyśmy z gabinetu i skierowałyśmy się do wyjścia, a kiedy już wyszłyśmy, to na parkingu przed gabinetem ginekologicznym zauważyłam Rossa z kolegami. Modliłam się aby mnie nie zauważył, ale ja zawsze mam nieszczęście i chłopak spojrzał w moją stronę, był zdziwiony, że byłam u ginekologa. Już miał do mnie podchodzić ale zauważył moją mamę i się wycofał, ale posłał mi spojrzenie mówiące ,,Musimy porozmawiać", odwróciłam wzrok, i nagle zrobiło mi się słabo, a potem już była tylko ciemność.

*Oczami Rossa*
Umówiłem się z Jakiem i Mikiem przed gabinetem ginekologicznym nie wiem dlaczego tak strasznie im na tym zależało, że dzwonili i powiedzieli, że szybko mam się tam zjawić. Nie miałem ochoty na nic po tym jak Lau dała mi kosza, ale postanowiłem że pójdę i sprawdzę co się stało. Kiedy byłem na miejscu chłopacy tam stali i o czymś gadali, więc podszedłem do nich i zapytałem:
- Hejka, co takiego się stało?
- No, bo wiesz, podoba ci się ta cała Marano, i właśnie mówiłeś, że się z nią przespałeś......- powiedział Mike, tak powiedziałem im, w końcu to moi przyjaciele.
- No tak, ale streszczajcie się bo nie chce mi się tu stać, a w ogóle po co pod gabinetem ginekologicznym? - zapytałem nic nie rozumiejąc.
- Bo chodzi o to, że chodziliśmy z Jakiem i właśnie byliśmy tutaj, kiedy zauważyliśmy jak Laura wchodzi do ginekologa z jakąś panią - powiedział, a mnie zamurowało, co ja zrobię jak ona będzie w ciąży? - pytałem sam siebie w myślach.
- Boże, a co jak ona......- nie dokończyłem, ponieważ zauważyłem jak Laura wychodzi od lekarza speszona, już miałem do niej podchodzić kiedy wyszła za nią jej mama, strasznie zła, ale Lau nagle przystanęła i zemdlała. Jej mama nawet nie zauważyła, więc ja zacząłem biec w stronę dziewczyny. Kiedy dotarłem krzyknąłem za jej mamą:
- Niech pani poczeka!!!
Ona odwróciła się, ale kiedy zobaczył, że Laura leży na ziemi a ja się nad nią pochylam, podbiegła i zapytała:
- Co się stało?!
- Nie wiem, nagle zemdlała - powiedziałem zdenerwowany.
- Trzeba ją zanieść do lekarza - powiedziała zdenerwowana mama Lau.
- Ja to zrobię - powiedziałem i podniosłem dziewczynę z ziemi, była lekka jak piórko. Kiedy weszliśmy do środka mama Laury zaczęła krzyczeć:
- Niech ktoś pomoże moja córka zemdlała!!!
Nagle podbiegł do nas lekarz, a za nim pielęgniarki które kazały położyć mi Lau na łóżku więc to zrobiłem.

*Narrator*
Kiedy badali Laurę Ross i mama brunetki zostali wyproszeni na korytarz.
*godzinę później*
Siedzieli i nie odzywali się, aż lekarz wyszedł z sali i powiedział:
- Tak jak mówiłem, pani córka nie jest dziewicą....i już się wybudziła, ale jest jeszcze jedna sprawa.......zrobiliśmy pani córce badanie krwi i wyszło, że jest w ciąży, lecz jest to bardzo wczesna ciąża, czyli nic by nie wyszło na USG i na teście ciążowym też.

*Oczami Rossa*
Nie mogłem w to uwierzyć, zostanę ojcem. Ja nie jestem jeszcze na to gotowy, to nie jest moja bajka. Boże, ale przecież nie mogę zostawić tak Lau, muszę jej pomóc, oczywiście jeśli mi pozwoli.


Hejka!!! Wiem rozdział znowu nudny i jeszcze w dodatku krotki, mi się nie podoba :( Ale cóż, mam grypę i staram się, ale nie wychodzi mi to za dobrze :( Next już niedługo :)

wtorek, 29 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 5


*Oczami Laury*
Obudziłam się wtulona w Rossa, a on jeszcze spał, jej ale on słodko śpi.
- Hej księżniczko, już nie śpisz? - zapytał zaspany.
- Nie, ale przed chwilą się obudziłam - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Słuchaj Lau, co do tej nocy... - zaczął, ale ja wiedziałam o co mu chodzi, i mu przerwałam.
- Acha, co do tej nocy mam zapomnieć, a teraz się ubrać i spadać, tak? - krzyknęłam zła, a w moich oczach pojawiły się łzy, które zaczęły mi spływać po policzkach....

*Oczami Rossa* 
Kiedy to powiedziała i zaczęła płakać zrobiło mi się przykro i zacząłem krzyczeć.
- Nie to chciałem powiedzieć!!! Nie dałaś mi dokończyć!!! Chciałem powiedzieć, że ta noc była najlepsza w moim życiu!!! Po prosu cię kocham!!! 
- Co? - zapytała zdziwiona dziewczyna, a ja ją pocałowałem, a ona to odwzajemniła, kiedy się od siebie oderwaliśmy powiedziała najpiękniejsze trzy słowa:
- Też cię kocham - zaczęła - Ale nie możemy być razem - dopowiedziała i podniosła się z łóżka. Zaczęła się ubierać, kiedy była gotowa wyszła z mojego z mojego pokoju, a potem domu, a ja siedziałem na łóżku zdezorientowany.

*Oczami Laury*
Nie mogę z nim być!!! Szłam i płakałam, doszłam do domu, przemknęłam przez salon i poszłam do swojego królestwa. Kiedy tam dotarłam weszłam do garderoby i wybrałam taki zestaw. Eh...dzisiaj te głupie badania z mamą - pomyślałam. Po chwili wybrałam taki zestaw:
Ubrałam się i zeszłam na dół. Gdy już się tam znalazłam podeszłam do mamy, która siedziała z tata na kanapie i oglądali telewizor i zapytałam:
- Idziemy na te badania?
- Tak, poczekaj tylko się przebiorę - powiedziała, i poszła na górę, a ja zostałam sama z tatą.
- Córeczko wiem, że kłamiesz......jesteś dziewicą - powiedział pewnie.
- Przykro mi tato, ale niestety nie - powiedziałam poważnie, a tata spojrzał na mnie i powiedział:
- Ale z kim? Kiedy?
- Nieważne z kim i kiedy, ważne że nie muszę być z tym głupkiem ( od aut.: Tu nie chodzi o Rossa chodzi o tego kandydata mamy :) )
Po chwili przyszła mama ubrana w to:
- Idziemy - zarekomendowała i ruszyłyśmy w stronę szpitala. Na miejscu chwilę poczekałyśmy i juz po chwili byłyśmy w gabinecie.
- Dzień dobry - zaczęła moja mama - Chciałabym sprawdzić czy moja córka jest dziewicą.
- Dzień dobry - odpowiedział - Dobrze, a ty kochana jesteś dziewicą czy nie? - zwrócił się do mnie.
- Nie, nie jestem - odpowiedziałam pewnie.
- Dobrze, sprawdzimy to - powiedział - połóż się na kozetce i zdejmij spodnie i bieliznę - dodał, a ja wykonałam polecenie, i już po chwili lekarz mnie badał. Po wykonanym badaniu ubrałam się, i usiadłam na krześle, a lekarz powiedział:
- No, pani córka mówiła prawdę, nie jest dziewicą, ale ma skończone 15 lat i ma już prawo do współżycia- powiedział lekarz a moja mama otworzyła buzię ze zdziwienia.....


Hejka, rozdział dodany. Wiem, że jest nudny i krótki, mi osobiście się nie podoba, ale cóż jestem chora i nie mam siły na nic :( Next jutro albo pojutrze :)
                                                                                                    #Wiktoria Lynch#

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 4

                                             SCENA ( + 18 ) NIE CHCESZ NIE CZYTAJ!!!

*Oczami Laury*
Muszę iść na tą imprezę, dlatego że muszę stracić to pieprzone dziewictwo, zanim dobierze się do niego kandydat mojej mamy. Bleeeee!!! Jeszcze ten Lynch cały czas próbuje mnie przelecieć.............NO PRZECIEŻ!!! CZEMU JA NA TO WCZEŚNIEJ NIE WPADŁAM?!!!! Z nim się prześpię, i od razu upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu, czyli stracę dziewictwo i nie będę musiała go oglądać. Wzięłam telefon i zadzwoniłam najpierw do Demi.
( D - Demi, L - Laura )
D - Halo - usłyszałam głos w słuchawce.
L - Hej Demi tu Laura, chciałam zapytać czy nie masz ochoty na małą imprezę? - zapytałam.
D - Jasne, że mam!!! - krzyknęła zachwycona - Tylko kiedy i gdzie?
L - Dzisiaj, i nie wiem gdzie, ale Lynch wie bo z nim idziemy - powiedziałam.
D - Serio Laura? Myślałam, że ty go nie cierpisz - powiedziała.
L - Bo tak, ale jest mi do czegoś potrzebny - powiedziałam tajemniczo.
D - Niby do czego? - zapytała.
L - Dowiedz się jutro - powiedziałam - A teraz się szykuj i za 2 godziny u mnie pod domem.
D - Okej, to pa - odpowiedziała i się rozłączyła.
Z Grece rozmowa była podobna. Gdy już wszystko załatwiłam poszłam do mojej garderoby wybrać ubranie, muszę wyglądać seksownie, żeby Ross się skusił. Po chwili wybrałam to:
- To się chłopak zdziwi - powiedziałam sama do siebie, do tego założyłam czarne szpilki takie:
i do tego taką torebkę:
Całość wyglądała super do tego makijaż:
Wszystko razem wyglądało super. Chwilę później zauważyłam, że już muszę wychodzić, więc przemknęłam się przez salon, gdzie rodzice oglądali film. Po chwili byłam na dworze i już zobaczyłam moje przyjaciółki. Demi wyglądała tak:
  A Grece tak:
Ale gdy mnie zobaczyły kopary im opadły.
- Laura, ale wyglądasz.... - powiedziała Demi.
- Noo....- powiedziała, a raczej wyjąkała Grece.
- Dobra to gdzie jest Lynch? - zapytałam.

*Oczami Rossa*
Dobra jesteśmy z chłopakami gotowi, oczywiście ubrani tak jak zwykle, czyli skóra, biała koszulka, czarne rurki z łańcuchami i skejty ( buty :) ). Wyszliśmy z domy i już po chwili byliśmy pod domem Laury, chwilę potem wypatrzyłem dziewczyny, i gdy do nich podeszliśmy kopary nam opadły, mi najbardziej na widok Laury, nie wiedziałem,że 15-latka może mieć takie kształty.
- 5 minut spóźnienia - powiedziała Lau, ale jakoś tak miło.
- Sorry, to jak idziemy? - zapytałem.
- Jasne!!! - powiedziały dziewczyny chórem, i skierowaliśmy się w stronę klubu. Kombinowałem jak tu Lau złapać za rękę, ale po chwili postanowiłem po prostu to zrobić, najwyżej dostanę liścia albo coś. Kiedy splotłem nasze palce dziewczyna spojrzała na mnie uśmiechnęła się i odwzajemniła gest, co mnie bardzo zdziwiło, ale oczywiście pozytywnie.
- Może...chodźmy się gdzieś przejść. Sami - powiedziała, a ja się uśmiechnąłem i zwróciłem się do kolegów, którzy przystawiali się do przyjaciółek Laury:
- Słuchajcie, my z Lau idziemy się przejść, a wy idźcie na tą imprezę - powiedziałem z uśmiechem, i skierowaliśmy się z brunetką w drugą stronę....

*Oczami Demi NOWOŚĆ!!!*
To było dziwne, Lau najpierw mówiła, że go nienawidzi, a teraz gdzieś z nim poszła. A co do mnie, to chyba się zakochałam Jake jest taki słodki!!!

*Oczami Laury*
Poszłam z Lynchem, i nie wiedziałam jak zaciągnąć go do niego i zrobić z nim to.
- To gdzie idziemy? - zapytał nagle.
- Ty coś zaproponuj, ale w jakieś ciepłe miejsce, bo jest mi zimno - powiedziałam, nie kłamałam zrobiło mi się cholernie zimno, a chłopak od razu mnie przytulił co odwzajemniłam i powiedział:
- Było krótszą sukienkę ubrać.
- No to gdzie idziemy? - zapytałam zniecierpliwiona.
- Może do mnie, tam jest ciepło - zaproponował.
- Okej - powiedziałam ucieszona, ponieważ wiedziałam czego tam będzie chciał, skierowaliśmy się w stronę jego domu.

*Oczami Rossa*
Ale ona jest dziś uległa. Może zgodzi się na stratę dziewictwa. Gdy byliśmy pod moim domem otworzyłem drzwi i wpuściłem dziewczynę do środka.
- To może, chcesz coś do picia? - zapytałem.
- Nie, dzięki - odpowiedziała, a ja pierwszy raz nie wiedziałem jak zacząć - Idziemy do mnie do pokoju, czy chcesz zostać tutaj? - zapytałem.
- Może chodźmy do do twojego pokoju - powiedziała i się uśmiechnęła, co było znakiem że liczy na coś więcej.
- Okej - powiedziałem i skierowaliśmy się w stronę mojego pokoju. Gdy już weszliśmy zapytałem - Chcesz wina?
- Em....nie powinnam, ale okej, tylko trochę - powiedziała, a ja się zaśmiałem i nalałem do dwóch lampek wina. Jedną lampkę podałem dziewczynie a drugą wziąłem sobie. Dziewczyna upiła mały łyk, a ja już zdążyłem wypić cały kieliszek, i odłożyłem go na bok, a dziewczyna zrobiła to samo. Usiadła na łóżku, a ja obok niej. Sukienka jej się trochę podwinęła więc widziałem dokładnie jej uda. Miałem na nią ochotę.
- Czemu mi się tak patrzysz na nogi? - zapytała trochę przerażona.
- Sorry, są bardzo zgrabne i nie mogę się powstrzymać - powiedziałem i spojrzałem na nią, a ona się uśmiechnęła więc delikatnie przejechałem palcem po jej nodze i spojrzałem na nią, przygryzała wargę i patrzała mi w oczy. Zacząłem się do niej zbliżać, a ona nie protestowała, a kiedy już byłem blisko niej delikatnie ją pocałowałem, a ona to odwzajemniła więc pogłębiłem pocałunek i wtedy poczułem coś czego nigdy nie czułem, taką błogość. BOŻE!!! JA SIĘ W NIEJ ZAKOCHAŁEM!!!

*Oczami Laury*
Kiedy mnie pocałował, poczułam coś czego nigdy nie czułam. CHOLERA!!! JA SIĘ W NIM ZAKOCHAŁAM!!! Nagle chłopak oderwał się ode mnie i powiedział:
- Przepraszam nie chcę cię wykorzystać
- Nie wykorzystujesz mnie, ja sama tego chcę - powiedziałam mu prawdę i pocałowałam go, a on posadził mnie na swoich kolanach okrakiem, a ja zaczęłam ściągać mu bluzkę. Cały czas mnie całując chłopak delikatnie położył mnie na łóżku, a sam położył się na mnie i zaczął całować mnie po szyi. Chwilę potem poczułam, że rozpina mi sukienkę, więc trochę mu pomogłam i leżałam pod nim w samej bieliźnie. Ja wzięłam się za jego spodnie które po chwili leżały na podłodze, a chłopak w tym czasie ściągnął mi stanik i zaczął całować moje piersi, które były aż napęczniałe. Już nie wytrzymywałam więc ściągnęłam chłopakowi bokserki, a on moje stringi ( od aut.: Taj Lau założyła stringi :P ) i zapytał:
- Na pewno?
- Tak, tylko mógłbyś delikatnie bo to mój pierwszy raz i wiesz.... - odpowiedziałam a chłopak złapał prezerwatywę i założył ją sobie na penisa.
- Obiecuję być delikatny. Nie chcę co zrobić krzywdy - powiedział i mnie pocałował, a potem poczułam jak się we mnie wsuwa, a potem bul......

*Oczami Rossa*
Chyba ją zabolało bo syknęła, więc zapytałem przejęty:
- Przestać?
- Nie, to zaraz przejdzie - odpowiedziała, a ja wszedłem w nią głębiej, tym samym przebijając jej błonę dziewiczą, a ona wydała z siebie jęk bólu.
- Może przestanę - zacząłem - Nie chcę żeby cię bolało - naprawdę nie chciałem zadawać jej bólu.
- Teraz już z górki, spokojnie - powiedziała spokojnie. Zacząłem się w niej poruszać a ona nareszcie wydawała z siebie jęki sygnalizujące, że jest jej dobrze. Chwilę potem ja zacząłem jęczeć, ponieważ dochodziłem i ona też zaczęła głośniej. I chwilę później oboje szczytowaliśmy. Szczerze, był to mój najnudniejszy seks, ale był najlepszy bo był z osobę którą kocham, ap ropo tego że już kocham, mam jej zamiar to jutro powiedzieć. Wyszedłem z dziewczyny a ona się do mnie przytuliła i powiedziała:
- To była najlepsza noc w moim życiu.....- potem oboje zasnęliśmy wtuleni w siebie.


No i jest rozdział 4 :) Mam nadzieję, że się spodoba :) I jest scena ( + 18 ) tak jak głosowaliście w ankietach :) i Pamiętajcie: KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ :)

niedziela, 27 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 3

........odepchnęłam go i powiedziałam:
- Nie rozumiesz że nie jestem jeszcze na to gotowa?
- Ale, co to takiego tylko przyjemność!!! - chłopak zaczął krzyczeć.
- Może dla mnie to coś więcej?! Ja chcę się zakochać, znaleźć tego jedynego i z nim TO zrobić, a nie z kolesiem który mi się narzuca!!! - krzyknęłam i odbiegłam zostawiając tego palanta zaszokowanego.

*Oczami Rossa*
Wow!!! Nie wiedziałem, że ta mała potrafi być taka zadziorna, ale kiedy powiedziała ostatnie zdanie poczułem ukłucie w sercu, tylko nie wiem dlaczego. Po chwili otrząsnąłem się i pobiegłem za dziewczyną choć wiedziałem, że już jest w domu i miałem plan jak odebrać jej to cholerne dziewictwo tak żeby sama chciała. Gdy już byłem pod jej domem zobaczyłem jak z domu wychodzi jakaś kobieta z walizkami za nią zapłakana Laura, a za Laurą jej rodzice.

*Oczami Laury*
Doszłam do domu i weszłam do środka, a to co tam zastałam zwaliło mnie z nóg, czyli Madde stała z walizkami i z moimi rodzicami.
- Co się dzieje? - zapytałam zdziwiona.
- Uznaliśmy z tatą, że już jesteś za duża na opiekunkę i sama świetnie dasz sobie radę - powiedziała mama a mi poleciały łzy z oczów, oni chcą wyrzucić moją Madde.
- Ale nie możecie......!!! A w ogóle zapytał mnie ktoś o zdanie?!!! - zaczęłam krzyczeć jak opętana.
- Lauruś nie kłuć się, ja i tak już chciałam odejść jestem stara - powiedziała spokojnie Madde.
- Ale....- nic już nie powiedziałam, a Madde skierowała się do wyjścia ja pobiegłam za nią, a za mną moi rodzice. Kiedy moja była gosposia odjechała mama zapytała czy możemy poważnie porozmawiać, zgodziłam się.
- Córeczko bo ja mam do ciebie takie jedno pytanie....- zaczęła moja mama.
- Jakie? - zapytałam.
- Czy ty jesteś dziewicą? - zapytała niepewnie.
- Co? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Bo my z ojcem znaleźliśmy idealnego chłopaka dla ciebie, i on powiedział, że będzie z tobą pod warunkiem, że będziesz dziewicą i mu się oddasz - powiedziała spokojnie.
- Co oszalałaś?! - zaczęłam krzyczeć - A powiesz mi przynajmniej ile on ma lat?!
- 24 - powiedziała a mnie zamurowało - To jesteś dziewicą? - zapytała ponownie.
- Nie, nie jestem - musiałam skłamać bo by mi kazała spać z 24-latkiem.
- Kłamiesz!!! Masz dopiero 15 lat!!! Na pewno jesteś dziewicą!!! - zaczęła krzyczeć.
- Nie jestem dziewicą rozumiesz?!!! - też zaczęłam krzyczeć.
- Zabiorę cię jutro na badania, i tam sprawdzimy czy jesteś dziewicą, a jak jesteś to oddasz się Carlosowi     ( temu kandydatowi na chłopaka )!!! - krzyczała.
- Dobrze, zobaczysz nie jestem dziewicą!!! - krzyknęłam i skierowałam się do swojego pokoju myśląc nad tym jak stracić dziewictwo.

*Oczami Rossa*
Wszedłem do jej pokoju przez okno, i czekałem aż dziewczyna wróci, ponieważ zamierzałem zaprosić ją na imprezę, a tam zamierzam ją spić a potem przelecieć. Po chwili do pokoju weszła Laura, a gdy mnie zobaczyła przestraszyła się i zamknęła szybko drzwi.
- Co ty tu robisz?! - krzyknęła szeptem.
- Spokojnie mała przyszedłem tylko zaprosić cię na imprezę - powiedziałem, a dziewczyna się uspokoiła, chwilę zastanowiła i powiedziała:
- Okej, ale dzisiaj i zabieram ze sobą Demi i Grece - powiedziała. Moim kolegom spodobają się te dwie - pomyślałem i powiedziałem:
- Zgoda, to widzimy się za 2 godziny pod twoim domem
- Okej, a teraz zmiataj - powiedziała i pchnęła mnie w stronę okna...............


Hejka, jest rozdział 3. Wow dziś dodałam 3 rozdziały jestem z siebie dumna :) Mam nadzieję że się spodoba i że będziecie komentować :)

DZIĘKUJĘ!!!!

Dziękuję z całego serca!!!! Mam już 82 wejścia i 7 komentarzy, oraz 1 obserwatora. NORMALNIE NIE WIERZĘ!!!! Jesteście niesamowici!!! Pozdrawiam :)
                                                                                              #Wiktoria Lynch#

ROZDZIAŁ 2

*Oczami Laury*
Czas w szkole minął mi dosyć szybko, ale nadal byłam zła na tego głupka na którego wpadłam. Tego dnia muszę wracać sama do domu, ponieważ Demi i Grece mają jakiś projekt do robienia. Więc wyszłam ze szkoły, a tam przy motorze stał ten dureń.

*Oczami Rossa*
Dowiedziałem się o niej wszystkiego czego potrzebowałem, wiem że nazywa się Laura Marano ma 15 lat, jest bogata i mieszka na WoltStreet 24, acha jej mama jest modelką a tata filmowcem i uczy się w Marino High Scholl. Więc postanowiłem się tam wybrać. Czekam już 20 minut i nic, już chciałem zrezygnować, ale zauważyłem jak dziewczyna wychodzi ze szkoły, więc postanowiłem ją dogonić.
- Laura poczekaj!!! - krzyknąłem, wsiadłem na motor i pojechałem za nią, kiedy ją dogoniłem zapytałem - Podwieźć cię mała?
- Nie nigdzie nie będziesz mnie podwoził!!! I skąd znasz moje imię?! - zaczęła krzyczeć.
- Czemu nie? I wiem o tobie wszystko kotku - powiedziałem i zagrodziłem jej motorem drogę.
- Daj mi święty spokój, co ja ci takiego zrobiłam? - zapytała zła.
- Mi kotku wystarczy to, że jesteś śliczna i nie jesteś moja - powiedziałem uwodzicielsko.
- Nigdy nie będę twoja, to że jesteś jakimś rypnym gangsterem nie znaczy, że wszystkie laski na ciebie lecą- powiedziała w miarę spokojnie.
- Czyli wiesz jak się nazywam? - zapytałem.
- Nie i nie chcę wiedzieć - powiedziała i odwróciła wzrok, a ja zszedłem z motoru i podszedłem do niej i złapałem ją za biodra, ale ona mnie odepchnęła.
- Nazywam się Ross Lynch - powiedziałem i znowu chciałem złapać ją za biodra, ale ta znowu mnie odepchnęła.
- Po pierwsze, po co mi to wiedzieć a po drugie, nie dotykaj mnie!!! - krzyknęła, a ja się zacząłem śmiać.

*Oczami Laury*
Boże, co z niego za młotek, nikt nie będzie mnie dotykał bez mojej zgody, tym bardziej on, i jeszcze będzie się głupio śmiał, więc się wkurzyłam i zaczęłam się kierować w stronę domu, lecz niestety musiałam przejść przez niebezpieczną okolicę, ponieważ normalną drogę do naszego domu rozkopali. Szłam tak, gdy nagle poczułam czyjeś ręce na moich biodrach, myślałam, że to znowu Lynch więc już chciałam się obrócić ale usłyszałam głos w uchu i on nie należał do Lyncha.
- Nie ruszaj się a nie zrobię ci krzywdy, tylko się zabawimy - szepnął, a we mnie wezbrał się strach i w moich oczach pojawiły się łzy. Facet obrócił mnie w swoją stronę i tak jak przypuszczałam to nie był Ross tylko jakiś oblech. Zaczął mnie całować po szyi i próbował ściągnąć mi bluzkę, a ja zaczęłam krzyczeć, płakać i prosiłam żeby mnie zostawił, ale on nie miał takiego zamiaru lecz po chwili usłyszałam znajomy głos:
- Puść ją!!! - krzyknął Ross i odsunął ode mnie oblecha i walnął go w twarz, a gdy ten uciekł Ross odwrócił się do mnie i zapytał......

*Oczami Rossa*
- Nic ci nie jest? - zapytałem kiedy odwróciłem się do zapłakanej dziewczyny, a ona rzuciła się na mnie i przytuliła się do mnie, a ja odwzajemniłem gest.
- Dziękuję - szepnęła mi do ucha.
- Nie ma za co - powiedziałem i mocniej ją przytuliłem, oczywiście to tylko dlatego, aby ją zaliczyć, bo tak to miałbym to gdzieś.
- Ja już może pójdę - powiedziała dziewczyna kiedy się ode mnie odkleiła.
- Odprowadzić cię? - zapytałem z nadzieją. Tylko dlatego że liczyłem, że u niej w domu ją wykorzystam.
- Nie, dam sobie radę - powiedziała a ja się wkurzyłem i powiedziałem:
- Dobra dasz sobie radę, ale ja też liczę na jakąś nagrodę za to że cię uratowałem!!! - krzyczałem na nią, a ona spojrzała na mnie zdziwiona i powiedziała:
- Chcesz kasę? Okej, przyjdź jutro pod szkołę, ale najpierw powiedz ile chcesz. Ja przyniosę - powiedziała, a ja się zaśmiałem.
- Nie chcę pieniędzy, mam pieniądze - powiedziałem.
- To co ty chcesz? - zapytała jeszcze bardziej zdziwiona.
- Ciebie kotku - powiedziałem i do niej podszedłem.
- Nie, mnie na pewno nie dostaniesz - powiedziała przestraszona.

*Oczami Laury*
Jezu, czy on oszalał, ja nie chcę jeszcze tracić dziewictwa, ja chcę je dopiero stracić jak się zakocham.
- Czemu nie?- zapytał jakby zdziwiony.
- Może dlatego że mam 15 lat i nie chcę jeszcze!!! - powiedziałam zła.
- Ale to będzie bardzo fajne - przekonywał mnie i zaczął się zbliżać a ja........


Hejka, i jest drugi rozdział mam nadzieję, że się spodoba i będziecie komentować, ponieważ to naprawdę napędza i daje weny do pisania :) PAMIĘTAJCIE : GŁOSUJCIE NA ANKIETACH :) Next już niedługo :)

ROZDZIAŁ 1 + PROSZĘ CZYTAĆ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM

*Oczami Laury*
Drrrrr......drrrrrr......Egh!!! Głupi budzik!!!
- Wstawaj Laura, trzeba iść do szkoły!!!! - krzyczała moja gosposia która dosłownie wpadła do mojego pokoju.
- Jeszcze momencik, proszę - wymruczałam zaspana.
- Jak ci pozwolę na momencik to się spóźnisz - powiedziała spokojnie.
- No dobrze, już wstaję - powiedziałam i podniosłam się z łóżka.
- Oki, tylko się pośpiesz - powiedziała Madde ( od aut.: Madde, tak ma na imię gosposia Laury. Nie jest nikim ważnym dlatego nie ma jej w bohaterach ) i opuściła mój pokój.
- No to czas do szkoły - powiedziałam sama do siebie i zwlekłam się z łózka. Poczłapałam do mojej garderoby która wyglądała tak:
i wybrałam taki zestaw:

( od aut.: bez okularów :) a pokój Laury pokaże się dopiero z perspektywy Rossa )
Poszłam do łazienki i ubrałam się. Kiedy byłam gotowa zrobiłam delikatny makijaż i gotowa zeszłam na dół na śniadanie.
- Co na śniadanie Madde? - zapytałam.
- Naleśniki - powiedziała z uśmiechem a ja się ucieszyłam bo naleśniki to mój ulubiony posiłek. Gdy już skonsumowałam śniadanie wzięłam to wzięłam torbę i udałam się w stronę szkoły. Po drodze spotkałam moje przyjaciółki Demi i Grece.
- Hej dziewczyny! - przywitałam się z nimi buziakiem w policzek.
- Hej - odpowiedziały razem.
- To jak idziemy do szkoły? - zapytałam.
- Jasne - odpowiedziała Demi i skierowałyśmy się do szkoły gadając jak najęte, gdy nagle na kogoś wpadłam....
*Oczami Rossa*
Ociężale otworzyłem oczy i spojrzałem na zegarek, który wskazywał 7:00.
- Etam, wstaję  - powiedziałem sam do siebie i podniosłem się z łózka, bolała mnie głowa bo byłem po imprezie. Chciałem wstać, ale coś...a raczej ktoś mi przeszkodził.
- Gdzie idziesz kotku? Już chcesz mnie zostawić? - zapytała jakaś blondyna leżała obok mnie naga. Acha, czyli znowu zaliczyłem jakąś panienkę, tylko szkoda że tego nie pamiętam!!! - pomyślałem.
- Sorry, to była jednorazowa sprawa, a teraz ubieraj się i zmiataj - powiedziałem do niej niemiło.
- Ale wczoraj mówiłeś, że mnie kochasz i chcesz ze mną być - mówiła prawie przez łzy co mnie najmniej obchodziło.
- Jakoś musiałem zaciągnąć cię do łózka, a poza tym nawet nie wiem jak masz na imię - powiedziałem z przekąsem.
- Jesteś świnią!!! - wykrzyczała, pozbierała szybko swoje rzeczy i wybiegła trzaskając drzwiami. A ja podszedłem do swojej szafy i wyciągnąłem taki zestaw:
Po chwili byłem już ubrany, i postanowiłem wyjść na miasto rozejrzeć się za ładnymi dziewczynami. Więc jak postanowiłem tak zrobiłem. Szłem i szłem, aż tu nagle na kogoś wpadłem....była to śliczna brunetka, wyglądała na około 15 lat. Już jest moja!! - pomyślałem.
- Przepraszam - powiedziała.
- Nic się nie stało, taka ślicznotka jak ty mogłaby na mnie wpadać nawet codziennie - odpowiedziałem kusząco i chciałem ją pocałować, ale co mnie zdziwiło...Ona mnie odepchnęła!!!
- Co ty robisz?! - zapytała wyraźnie zła.
- No jak to co chciałem cię pocałować - powiedziałem i chciałem ponowić próbę, ale jakaś różowo włosa landryna ( Demi ) stanęła przed nią i powiedziała:
- Zostaw ją w spokoju!!! - krzyknęła.
- No właśnie!!! - krzyknęła jakaś brunetka ( Grece ).
- Dobra teraz dam jej spokój - teraz zwróciłem się do niej - Ale później to dokończymy mała.
- Nic nie dokończymy!!! - krzyknęła ( Laura ) i zwróciła się do koleżanek - Idziemy!!! - powiedziała i odeszły.
- Jeszcze cię zaliczę - powiedziałem sam do siebie i poszedłem się o niej czegoś dowiedzieć. A skąd mogę się dowiedzieć...od ludzi, jestem postrachem całego LA i oni wyśpiewają mi wszystko co tylko będę chciał wiedzieć.

Hejka, i jest 1 rozdział :) Mam nadzieję że się spodoba i mam jeszcze nadzieję, że będziecie komentować i dawać rady co do bloga. A może ktoś chciałby go ze mną poprowadzić, jeśli tak to piszcie w komentarzach swój email, a ja się odezwę. :) Acha, i nie zapomnijcie głosować w ankiecie :)
                                                                                     #Wiktoria Lynch#





sobota, 26 kwietnia 2014

PROLOG

Hejka, jestem Laura Marano, mam 15 lat i mieszkam w LA. Pochodzę z bogatej rodziny, choć wolałabym być biedna tylko po to aby rodzice przy mnie byli, ale oni tylko pracują i mają mnie gdzieś, tak to jest jak się ma matkę modelkę i ojca filmowca. Opowiem wam moją historię o tym jak przyczepił się do mnie pewien gangster.


No więc napisałam prolog. Wiem że krótki, ale no cóż, za to rozdziały będą dłuższe. Mam nadzieje że będziecie komentować :)
                                                                                                     #Wiktoria Lynch# 

BOHATEROWIE!!!!!

Ross Lynch
Lat:19
Przyjaciele: Jake Johnson, Maia Mitchel, Mike Brewer

                                                                      
Laura Marano
Lat: 15
Przyjaciele: Demi Lovato, Grece Heath

Demi Lovato
Lat: 15
Przyjaciele: Laura Marano, Grece Heath

Grece Heath
Lat: 15
Przyjaciele: Laura Marano, Demi Lovato

Jake Johnson
Lat: 19
Przyjaciele: Ross Lynch, Mike Brewer, Maia Mitchel

Mike Brewer
Lat: 19
Przyjaciele: Jake Johnson, Ross Lynch, Maia Mitchel

Maia Mitchel
Lat: 18
Przyjaciele: Ross Lynch, Jake Johnson, Mike Brewer

WITAM!!!!!

Hejka jestem Wiktoria Lynch jest to mój drugi blog. Mam nadzieję że się spodoba, będzie dotyczył Rossa Lyncha który będzie gangsterem i Laury Marano dziewczyny z bogatego domu. W tym opowiadaniu Ross nie będzie miał rodzeństwa a Laura siostry i nie będą w równym wieku. PROSZĘ KOMENTUJCIE I GŁOSUJCIE NA ANKIETACH!!!!! Zapraszam na mojego pierwszego bloga ----->  http://www.lynchowie.blogspot.com/