czwartek, 19 listopada 2015

ROZDZIAL 12



PROSZĘ CZYTAĆ NOTKE POD ROZDZIAŁEM!


*Oczami Rossa*
Musiałem tam wrócić! Musiałem ją odzyskać! Wiec skierowałem się pod szpital i wszedłem, potem skierowałem się do jej sali a gdy zobaczyłem ja obściskującą się z jakimś typkiem to miałem ochotę go zabić.
- Co tu się wyprawia?! - krzyknąłem wściekły i rzuciłem się z łapami na kolesia który obejmował moją Lau.
- Ross uspokój się to brat Grace! - krzyknęła Laura a ja automatycznie go puściłem i spojrzałem na brunetkę oczami pełnymi żalu i goryczy.
- To przepraszam, Lau proszę jedz ze mną do domu naprawdę przepraszam wiesz że cię kocham skarbie - powiedziałem ze szklanymi oczami.
- No nie wiem Ross zraniłeś mnie - powiedziała.
- Ty zrobiłaś to samo. Czy nie możemy o tym zapomnieć i wychować nasze dziecko? - zapytałem i usłyszałem glos za plecami.
- Lau ty jesteś w ciąży? - zapytała Grace.
- Tak, będę miała z Rossem dziecko - powiedziała Lau a potem zwróciła się do mnie - Ross ostatni raz do siebie wracamy bo ja juz nie mam na to wszystko sił - powiedziała a ja ją objąłem i zaprowadziłem do mojego domu wczesniej żegnając się z Grace i jej bratem. Gdy doszliśmy na miejsce wszystkie ubrania Mai były spakowane przez chłopaków a sama Maia stała w progu i powoli brala swoje walizki. Bardzo jej dobrze zasłużyła na to. Zaprowadziłem Lau do swojego pokoju i pomogłem jej się rozpakować. Kiedy Lau układała swoje rzeczy w szafie którą jej ustąpiłem postanowiłem zrobić jej na poprawę humoru obiad. Jednak nic nie było w lodówce. Zgarnąłem wiec pieniądze i wyszedłem z domu kierując się w stronę sklepu. Gdy juz tam byłem zakupiłem wszystkie produkty potrzebne do zrobienia spaghetti, potem opuściłem sklep i ruszyłem w stronę domu. Gdy tam dotarłem zacząłem się brać za robienie obiadu dla mojej księżniczki. Zrobiłem pyszny sos a następnie ugotowałem makaron, nakryłem do stołu tak aby było idealnie. Gdy juz wszystko było gotowe poszedłem na górę po Lau ta akurat się kąpała więc zostawiłem jej karteczkę że ma zejść na dół na obiad. Sam poszedłem i czekałem na moją ukochaną, która po jakiś 15 minutach zeszła. Pocałowałem ją i odsunąłem jej krzesło jak prawdziwy dżentelmen ona zaśmiała się i zaczęliśmy konsumować przygotowany przeze mnie posiłek. Chyba jej smakowało bo poprosiła o dokładkę. Po skończonym posiłku postanowiliśmy obejrzeć jakąś komedie wypadło na komedię "Wpadka" film był bardzo ciekawy i śmieszny. Gdy dobiegł końca zauważyłem ze moja kochana zasnęła więc zaniosłem ją do pokoju, przebrałem ją w piżamę i położyłem po chwili sam się wykąpałem i położyłem do łóżka i zasnąłem w oczekiwaniu na następny dzień.


*Oczami Laury, następny dzień*
To co zrobił wczoraj Ross było piękne. Smaczny obiad i wszystko potem udawałam ze śpię a on delikatnie zaniósł mnie do łóżka i przebrał w piżamę a potem położył się koło mnie. Moje rozmyślania przerwały jęki Rossa bo zaczął się budzić. Po chwili patrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami o kolorze gorzkiej czekolady. Niestety poczułam okropne uczucie w żołądku i pobiegłam do łazienki. Kiedy wróciłam Ross wyglądał na zmartwionego.
- Wszystko dobrze? - zapytał.
- Tak, to tylko mdłości - odpowiedziałam i położyłam się spowrotem obok mojego chłopaka. Leżeliśmy tak dobre dwie godziny aż zgłodnieliśmy i poszliśmy na dół do kuchni zrobić sobie śniadanie. Wypadło na naleśniki z czekoladą. Mniam. Po skonsumowaniu śniadania Ross oznajmił ze gdzieś musi wyjść. I po chwili go nie było gdy nagle poczułam ból w głowie i zrobiło mi się ciemno przed oczami...




Hej kochani :* przepraszam za tak długą przerwę ale nie wyrabiam się :( potrzebowałabym kogoś do pomocy jeśli jest ktoś chętny niech pisze w komentarzach :* Rozdział pisany na telefonie mam nadzieje ze się spodoba :*




#Wiktoria Lynch#



czwartek, 28 maja 2015

ROZDZIAŁ 11

Zaraz po jego wyjściu sięgnęłam do torebki po moją komórkę, jednocześnie powstrzymując napływające do oczy łzy. Wystukałam pospiesznie zaufany numer na klawiaturce, po czym przyłożyłam komórkę do ucha. Zdążyło minąć kilka sygnałów zanim odebrała...
~Grace?
~Lau!? Co się stało!?
~Jestem w szpitalu...
~W... w szpitalu!? Co się stało!?
~Spokojnie... Wszystko jest w porządku...
~Ale...
~Proszę cię Grace... Żadnych zbędnych pytań. Chciałam się ciebie tylko zapytać czy mogłabym u ciebie zamieszkać na parę dni...
~Ale to oczywiste przecież.. ale co się stało z tobą i...
~Błagam przestań...
~No dobrze... zaraz przyjadę z bratem po ciebie.
~Dziękuję...
Oderwałam komórkę od ucha, po czym przycisnęłam czerwoną słuchawkę. Teraz pozostało mi tylko czekanie na wypis lekarza...
Już pół godziny czekam i nadal go niema do jasnej cholery! Nie Laura... nie możesz się denerwować. Nie możesz. W tej samej chwili lekarz Grower wszedł do sali.
- Dzień dobry Lauro. Jak się czujesz?
- Już jest dobrze - odpowiedziałam grzecznie.
- Na pewno? - dopytywał lekarz. -Bo jakoś nie wyglądasz na szczęśliwą...
- Tak na pewno, wszystko jest okej - odpowiedziałam i wymusiłam uśmiech.
Mężczyzna popatrzył na mnie jeszcze chwile, po czym podał kartkę.
-Proszę podpisać tu... -podpisałam wskazane miejsce przez lekarza -I tu. -ponownie przyłożyłam długopis do kartki. -To już by było na tyle...
-Dziękuję -zaczęłam się podnosić z łóżka, w czym lekarz mi pomógł.
Nagle drzwi otworzyły się, a w nich stanęła Grace z bratem.
- Hej kochana - powiedziała moja przyjaciółka.
- Hej - powiedziałam i ucałowałam jej policzek - Czesc - podeszłam do jej brata i uściskałam go. Nagle koło nas pojawił się Ross i zaczęło się...


Heeej miśki przepraszam za długą nieobecność ale nie miałam czasu i weny do tego bloga ale powracam :* rozdział krótki i nic ciekawego w nim nie ma ale obiecuje ze nastepny będzie długi i zaskakujący :* PRZEPRASZAM ZA WSZELKIE BŁĘDY ROZDZIAŁ PISANY NA TELEFONIE!!! <3

                                          #Wiktoria Lynch#



wtorek, 15 lipca 2014

HEJKA!!!!!

Kochani robię coś na spontanie!!!!!
Kto ma ochotę prowadzić ze mną tego bloga proszę pisać One Shoty na moje gg albo email!!!
Moje gg: 47565483
Mój email: wika2583@wp.pl
Pisajcie kochani bo szkoda mi tego bloga :(

wtorek, 1 lipca 2014

WAŻNE!

Jakby tu zacząć...
Dobra..najlepiej prosto z mostu.
A więc jutro usuwamy bloga.
Jest mi bardzo przykro z tego powodu. Przepraszam że Was zawiodłam.
Dlaczego ja..? Bo to ja się do tego w największym stopniu przyczyniłam...
Przepraszam.
                                                                                    Patataciastko:**


Hejka kochani!!!
Słuchajcie usówamy bloga ponieważ nie mamy już do niego weny, i proszę Patatę żeby się nie obwiniała o to, ponieważ my obie tak zdecydowałyśmy........ale założyliśmy nowego bloga.......też o Raurze macie linka: klik mamy nadzieję że się spodoba :) Kocham was <3
                                                                                                 #Wiktoria Lynch#

wtorek, 3 czerwca 2014

NEW BLOG!!!!

Hejcia kochani!!!! Tu #Wiktoria Lynch# założyłam nowego bloga, mam nadzieję, że się spodoba :) klik :) Kocham was <3

wtorek, 27 maja 2014

HEJKA!!!!

Słuchajcie kochani!!!!! Mam dla was wiadomość. Rozdziały będą się pojawiać rzadziej ponieważ...............Jestem w ciąży. Stało się co zrobić. Nie rezygnuję z prowadzenia bloga, tylko będę mniej pisać niż dotychczas. Przepraszam.
                                                                                                          #Wiktoria Lynch#
Co ja mogę dodać od siebie...? Hm... na pewno nic mądrego...
Rozdziały będą rzadko, ale będą. Obiecujemy.
Co do wiadomości..szok był.. nie przeczę.
Kończąc, życzę mojemu pokemonkowi zdrowia i siły... psychicznej jak i fizycznej.
                                                                                                            Patataciastko:**

poniedziałek, 26 maja 2014

ROZDZIAŁ 10

(...) -Chłopie... będzie dobrze... zobaczysz...- czyj to głos? A co najważniejsze... czyja to ręka klepie mnie w pocieszającym geście po plecach?! Przecież doktor Grover stoi koło Lau i ją bada. Eee... jak on stoi tam... to kto stoi za mną?! Starłem słone łzy z policzków, po czym podniosłem się z klęczek. Spojrzałem na tą osobę... Mojej miny określić słowami na pewno się nie dało...
A..a..ale jak? Ja.. jakim cudem?
- Pan Marano? - zapytałem oszołomiony jego obecnością.
- Tak, przecież nie mógłbym zostawić mojej jedynej córeczki - powiedział spokojnie, ale z widocznym smutkiem - Rozwodzę się z Kate ( mama Lau ) jak ona mogła tak potraktować Laurę. Wybacz mi za to co powiedziałem.
- Nie wiem czy powinien pan mnie przepraszać. Powinien pan raczej przeprosić Lau......- nie dokończyłem bo z sali wyszedł lekarz. - I co z nią?! - zapytałem niespokojnie.
- Wszystko na razie jest dobrze, ciąża nie jest zagrożona i rozwija się prawidłowo, ale to najprawdopodobniej z się stało na tle nerwowym. Ona jest w ciąży, nie może się denerwować - powiedział lekarz.
- Tak, dobrze, rozumiem, dopilnuję tego - powiedziałem - Mogę do niej wejść?
- Proszę wejdź, tylko ostrzegam... Ona jest tak trochę zdołowana tym wszystkim, więc proszę rozmawiać z nią spokojnie. Zaraz przyniosę wypis - powiedział doktor, i ruszył do lekarskiego, a ja odwróciłem się do ojca mojej Lau.
- Wejdzie pan ze mną? - zapytałem.
- Nie, ty powinieneś wejść sam - powiedział i klepnął mnie przyjacielsko w plecy, już miałem wchodzić, ale jeszcze - I nie mów do mnie pan, tylko Sam ( ojciec Lau ).
- Dobrze.......Sam - powiedziałem trochę niepewnie i wszedłem do sali mojej ukochanej........
Moim oczom ukazała się drobna brunetka. Siedziała w pozycji pół leżącej na łóżku. Jej wzrok utkwiony był w jednym punkcie. Podążyłem za jej wzrokiem. Okno. To w nie Lau się tak wpatrywała. Zamknąłem za sobą cichutko drzwi.
-Wiesz co Ross? - na dźwięk jej głosu, znieruchomiałem. Myślałem że ona nie wie że tu jestem. Przecież nawet mnie nie zobaczyła. To jak ona...? -Czasami zastanawiam się czy to wszystko ma jakikolwiek sens. - zmieszany słowami dziewczyny ruszyłem powoli w stronę jej łóżka. Złapałem jej bladą, maleńką dłoń w moją. Jaka ona jest krucha... Lau nie odrywając wzroku od krajobrazu za oknem lekko przesunęła się, aby zrobić mi miejsce. Usiadłem po jej lewej stronie.
-Co masz dokładnie na myśli? - spytałem drżącym głosem. Matko!? Co ta dziewczyna ze mnie robi!?
-To..- wzięła głęboki oddech - To nie powinno się nigdy stać. Jesteśmy z innych światów i... - zaniepokojony jej słowami przerwałem jej.
-Żałujesz...? Żałujesz tej nocy i tego... co się między nami wydarzyło? - mój głos nie był ostry. On tylko zdradzał mój niepokój i niepewność. Lau oderwała wzrok od okna i spojrzała na mnie. Jej oczy były czerwone i opuchnięte od płaczu. -Lau... - wyszeptałem po czym przyciągnąłem ją do siebie. Delikatnie objąłem jednym ramieniem dziewczynę w tali. Zaś drugą dłonią przeczesywałem jej faliste kasztanowe włosy. -Dlaczego masz wątpliwości? Przecież wiesz, że cię kocham. Was kocham. - dodałem po chwili.
-Ross... nie o to chodzi...- urwała łkając w moją koszulkę.
-To mi wytłumacz. Proszę... I przestań płakać - jak na zawołanie dziewczynie polało się jeszcze więcej łez.
-Chodzi o to, że... że.. To nie mało być tak.. - moje oczy ledwo trzymały się w oczodołach.
-Jak to? Nie rozumiem. - coraz bardziej bałem się gdzie ta konwersacja może nas doprowadzić.
-Nie zrozum mnie źle... ale ja nie miałam wyboru... Z jednej strony ten stary, samotny dziad, a z drugiej nachalny kobieciarz. Co ja miałam zrobić?! Nie miałam zasranego wyboru! - na końcu podniosła głos.
-Jaki samotny kobieciarz?! I jaki nachalny dziad? - z przerażenia język zaczął mi się plątać. -Błagam, powiedz wprost, bo nic nie rozumiem.
-Musiałam ci się w końcu dać przelecieć, żeby nie mieć ślubu z tym dziadem! Błagam nie miej mi tego za złe, ale to już dla mnie za dużo!- szczęka mi opadła. Po prostu mnie zatkało. Nie potrafiłem wymówić ani jednego słowa. -Ciągle się do mnie dobierałeś, a matka chciała mnie wydać w ręce jakiegoś starego typa, który chciał bym była tylko przez niego, tylko i wyłącznie przez niego rozdziewiczona.. I wtedy wpadłam na pewien pomysł. Polegał on na tym, aby stracić z tobą dziewictwo jednocześnie wywijając się z małżeństwa. Ale wszystko poszło wspak! Zamiast się od ciebie oddalić.. jeszcze bardziej przybliżyłam, a do tego mamy dziecko! Ja mam przecież tylko 15 lat! Co ze szkołą?! - biadoliła rozpaczliwie, a ja stałem jak słup soli i nie wiedziałem co zrobić.
- Ale....ale....jak.....co? Jak mogłaś?! - krzyknąłem nagle.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że to się tak skończy - powiedziała nadal załamana.
- Jezu, to ja miałem cię przelecieć i rzucić, a nie ty mnie - mówiłem już spokojnym tonem, a ona na mnie spojrzała i zaczęła jeszcze bardziej płakać. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie co powiedziałem.
- Lau.......nie chodziło mi o to teraz ja cię kocham ale.........- nie dała mi dokończyć.
- Nie chcę cię nigdy więcej widzieć!!!! Wyjdź i nie wracaj!!!!!!!! Nienawidzę cię!!!!!!! - krzyczała na cały szpital - A dziecka nie zobaczysz, sama je wychowam!!!! - warknęła na koniec, a ja poczułem jak moje nogi uginają się pode mną. Gdybym się nie podparł o ścianę, jestem pewien że zaliczyłbym glebę.
-Lau... błagam... - zacząłem lecz ta odwróciła się ode mnie, poświęcając całą swoją uwagę widokowi za oknem, a jednocześnie mnie ignorując. -Lau... - ponowiłem próbę, lecz ta mi przerwała.
-Nie. Mów. Do. Mnie. Lau.- mówiła już o wiele spokojniejszym głosem -Wszystko co było między nami skończone.- mimo że jej słowa raniły mnie jedno po drugim starałem się myśleć racjonalnie.
-A gdzie zamieszkasz? Przecież....
-Wyjdź!!! - wrzasnęła jak jeszcze nigdy. Spuściłem głowę i zrobiłem tak jak kazała... wyszedłem ze szpitala...


*Oczami Laury*
Zaraz po jego wyjściu sięgnęłam do torebki po moją komórkę. Wystukałam pospiesznie zaufany numer na klawiaturce, po czym przyłożyłam komórkę do ucha. Zdążyło minąć kilka sygnałów zanim odebrała...
~Grace?
~Lau!? Co się stało!?
~Jestem w szpitalu...
~W... w szpitalu!? Co się stało!?
~Spokojnie... Wszystko jest w porządku...
~Ale...
~Proszę cię Grace... Żadnych zbędnych pytań. Chciałam się ciebie tylko zapytać czy mogłabym u ciebie zamieszkać na parę dni...
~Ale to oczywiste przecież.. ale co się stało z tobą i...
~Błagam przestań...
~No dobrze... zaraz przyjadę z bratem po ciebie.
~Dziękuję...


Hejcia kochani!!!! Przepraszam dzisiaj nie jestem w stanie pisać notki, ponieważ śmieję się jak opętana :) Oddaję głos Patataciastko:**
                                                                                                         #Wiktoria Lynch#


Pokemonek oddał mi głos...wow xD
Tak więc... powracając do tematu... ale przecież nie było żadnego...
No nie ważne. Odbija mi. Wybaczcie. Mam nadzieje że rozdzialik się podoba. Pisajcie swe opinie :D
Macie ochotę...to wpadać:
 http://story-of-two-amazing-people.blogspot.com/
                                                                                                         Patataciastko:**